Wednesday, February 29, 2012

Kawa z mlekiem około południa (Coffee with milk around noon)

Będąc posiadaczką sporej ilości wolnego czasu, zastanawiam się na wieloma aspektami swojego życia i czuję wielką potrzebę zmiany. Wszystko zaczęło się od tego, że kilka tygodni temu odeszła moja babcia, której niestety nie mogłam pożegnać... Po jej śmierci, która nie była może nagła, ale jednak dość niespodziewana zaczęłam się zastanawiać nad sensem życia, nad ludzkim cierpieniem, nad udręką dnia codziennego, nad monotonią i beznadzieją. 

Gdy odchodzi ktoś bliski, kto jeszcze niedawno z nami rozmawiał, śmiał się, jadł wspólny obiad i po prostu był, zaczynamy odczuwać pustkę, włącza nam się myślenie o tym, co być może przesypało nam się przez palce, o uciekającym czasie, kruchości życia itp. 

Osobiście zaczęłam się zastanawiać nad tym, dlaczego ludzie nie potrafią cieszyć się chwilą, doceniać tego co mają, żyć teraźniejszością, a nie rozpamiętywać przeszłość i grzebać się w niewygodnych wspomnieniach lub planować przyszłość, zamiast skupić się na wartościach obecnych, a jakże przecież ulotnych...

Moim takim małym pragnieniem jest budzić się codziennie rano z uśmiechem na twarzy i móc powiedzieć do swojego odbicia w lustrze: tak, jestem szczęśliwa, mimo tego, że nie posiadam najnowszych gadżetów firmy Apple, porsche w garażu i willi na Lazurowym Wybrzeżu. Bo szczęścia nie da się przeliczyć na pieniądze, a miłości, rodziny i zaufanych ludzi nie można kupić na eBay'u. 

Wiem, że pewnie piszę banały, utarte frazesy i nie jestem zbyt odkrywcza. Myślę jednak, że w życiu każdego z nas przychodzi taki dzień, kiedy chcemy coś zmienić na lepsze. Śmierć i odejście kogoś bliskiego może nam "otworzyć" oczy i kazać się zatrzymać, aby przewartościować swoje życie. Nigdy nie wiemy bowiem ile nam samym jeszcze czasu pozostało... 

Cieszę się zatem chwilą, doceniam to co mam, ludzi, których kocham i którzy są wokół mnie, słońce za oknem, nadchodzącą wiosnę i staram się nie zastanawiać nad tym co będzie kiedyś, bo nie chcę "przespać" tego, co jest dziś...

Miłego dnia :)


As a person who is dealing with a quite a lot of free time, I wonder on many aspects of my life and feel a great need for change. It all started when a few weeks ago my grandmother passed away, which unfortunately I could not say goodbye ... After her death, which was not unexpected, I've started to wonder about the meaning of life, the human suffering, the anguish of everyday life, the monotony and hopelessness.

When someone close pass away, who recently talked with us, laughed, ate the dinner and I just was, beginning to feel the emptiness, turns us thinking about the fleeing time, the fragility of life, etc.Personally, I began to wonder about why people can not enjoy the moment, appreciate what they have, to live with the present and not think about the past and deal with the uncomfortable memories or plan for the future, instead of focus on the values ​​present.

 
My small dream is to wake up every morning with a smile on my face and be able to say to my own reflection in the mirror: Yes, I'm happy, though I do not have the latest gadget from Apple, Porsche in the garage and a villa on the Cote d'Azur. Because happiness can not be converted into money, and love, family and people you trust can not be purchased on eBay.


I know I probably write platitudes, clichés beaten and I'm not too revealing. But I think that in life each of us the day comes when we want to make a change for better. Death and the passing away of someone close can help us to "open" the eyes and tell to stop to re-evaluate our life. Because we never know how much time we have left...


I am trying to appreciate what I have; people I love and who are around me, the sun outside the window, coming spring, and try not to think about what would happen someday, because I do not want to "oversleep" of what is today ...

 
Have a nice day :)



Tuesday, February 28, 2012

Oswajanie rzeczywistości (Getting used to the reality)

We Francji jestem już praktycznie dwa miesiące, ale nie mogę narzekać na ogromną liczbę znajomych, koleżanek czy przyjaciółek. Owszem, jestem w stałym kontakcie z bliskimi z Polski, ale miło by było znaleźć jakieś bratnie dusze na francuskiej ziemi.

Póki co, to poznałam bliżej jedną Francuzkę, nazwijmy ją L. Miła, uśmiechnięta dziewczyna, bardzo pewna siebie, konkretna, ale również odrobinę wyniosła. Nie wiem czy wynika to z faktu, iż nie jestem z Francji, a Polska kojarzy jej się jako dziki kraj, gdzieś na wschodzie Europy, gdzie panuje wieczna zmarzlina, całkowita ciemność i wszyscy piją wódkę. Ponadto jej ukochany (nazwijmy go P.) zapytał mnie ostatnio czy w języku polskim posługujemy się cyrylicą jak na przykład Rosjanie... Przyznam szczerze, że pytanie mnie bardziej rozbawiło niż zdziwiło, w końcu Polska nie jest pępkiem świata i większość ludzi innych nacji nie ma o nas bladego pojęcia niestety...

Powracając do spotkania z L. i P.: to naprawdę mili ludzie, nie wiem jednak czy jestem w stanie się z nimi zaprzyjaźnić na dłużej. Zapomniałam napisać, że porozumiewamy się w języku angielskim gdyż oni nie mają bladego pojęcia o polskim, a ja o francuskim również jeszcze mam niewielkie... O dziwo całkiem nieźle im idzie rozmowa w języku Szekspira, co nie zdarza się zbyt często w przypadku rodowitych Francuzów.

Jestem dumna z tego, że jestem Polką i nie ukrywam przed nikim swojego pochodzenia. Mam jednak dość silne przeczucie, że wcale nie będzie mi łatwo zaprzyjaźnić się z rodowitymi mieszkańcami Francji i mieć przyjaciółki w postaci pewnych siebie Francuzek. Różnice w podejściu do życia, w wychowaniu, sposobie bycia są w wielu przypadkach zapewne nie do przeskoczenia. Nie mam zamiaru jednak generalizować i zamykać się na ludzi. Chcę ich poznawać jak najwięcej, rozmawiać, odkrywać.

Mam nadzieje, że z czasem uda mi się nawiązać bliskie relacje i wartościowe znajomości z ludźmi z mojej nowej ojczyzny :)

Miłego wieczoru!


In France, I'm already almost two months, but I can not complain about the huge number of friends, colleagues or girlfriends. Yes, I am in constant touch with friends from Poland, but it would be nice to find some kindred spirits on French soil.

So far, the closer I got to know only one French woman, let's call her L. Nice, smiling girl, very confident, but also a little distant. I do not know whether this is due to the fact that I'm not from France, and Poland is associated to her as a wild country, somewhere in Eastern Europe, where there is permafrost, total darkness, and everyone drinks vodka. In addition, her boyfriend (call him P.) asked me recently whether in the Polish language we use the Cyrillic alphabet such as the Russians ... I admit frankly that this question more amused  methan surprised, after all Poland is not the center of the world and most people of other nations do not have the faintest idea about us, unfortunately ... 

Returning to the meeting with L. and P.: they are really nice people, but I do not know if I can make friends with them for longer. I forgot to write that we communicate in English because they do not have the faintest idea about the Polish, and my French is completely distaster... Surprisingly pretty good conversation going with them in the language of Shakespeare, which does not happen too often in the native French.

I am proud of the fact that I'm Polish and do not hide from anyone of my origin. However, I have quite a strong feeling that I will not easily make friends with the native inhabitants of France and have a friend in the form of the very self-confident French girls. Differences in approach to life, in education, manners are in many cases probably not to jump. But I'm not going to generalize and I want to get to know them better. 

I hope that with time I will manage to establish close friendships and valuable relations with people in my new homeland :) 

Have a nice evening!

Saturday, February 25, 2012

Początki (Beginnings)

Bonsoir!

Trudno mi zdecydować od czego zacząć, więc napiszę może kilka zdań o sobie.
W zeszłym tygodniu skończyłam 28 lat. 
Obecny etap w moim życiu, to zmiany, które wywróciły wszystko do góry nogami (pozytywnie).
Póki co, decyzję o wyjeździe do Francji uważam za jedną z najlepszych w moim życiu, pomimo tego iż nie pracuję i nie znam języka francuskiego...

Dziwnie jest być nagle "bezrobotną", ale nie powinnam narzekać gdyż sama podjęłam decyzję o emigracji i wyjeździe do obcego kraju nie wiedząc co mnie tu czeka. Wiedziałam jedno: nie będę sama, nie będę zdana tylko na siebie, nie muszę się bać, a jednak wielkie ryzyko...

Wyjechałam z miłości, a raczej dla miłości, a konkretnie dla mojego ukochanego, którego poznałam gdy był w Polsce na wymianie studenckiej. Miłość od pierwszego wejrzenia, szczęście, porozumienie, szaleństwo, przyjaźń, zaufanie. Wszystko tak jak być powinno! Jestem szczęśliwa, a jednak czuję się trochę zagubiona...

Moje wątpliwości nie mają nic wspólnego z NIM bo to najwspanialszy człowiek, jakiego w życiu spotkałam! Miotam się i nie mogę znaleźć sobie miejsca bo nie pracuję zawodowo, nie rozwijam się, stanęłam w miejscu, nie wiem co dalej...

Właśnie dlatego postanowiłam pisać tego bloga: by coś tworzyć, coś realizować, znaleźć pomysł na siebie i swoje JA, dzielić się swoimi radościami i smutkami z innymi Polkami na emigracji, jednoczyć siły i napędzać pozytywną energię :)

Załączam zdjęcia z miasta, w którym mieszkam. To Chalon sur Saone w Burgundii.

Fotografem najlepszym nie jestem, a pogoda również nie dopisała, ale następnym razem postaram się o lepsze fotki :)

A bientôt !




Bonsoir!

I find it hard to decide where to start, so I will write a few sentences about myself.

Last week I have finished 28 years.

The current phase of my life are changes that toppled everything upside down (but positively).

Until now, the decision to leave to France, considered one of the best in my life, although it do not work and I do not know the French language ...

It's strange to suddenly be "unemployed" but I should not complain because I have made decision to emigrate and leave to another country, not knowing what awaits me here. I knew one thing: I will not be alone, I will not be dependent only on myselve, I do not need to fear, but a great risk ...

I left for love; for my beloved, who I have met when he was in Poland during a student exchange. Love at first sight, happiness, understanding, madness, friendship, trust. Everything as it should be! I'm happy, but I feel a little bit lost ...

My doubts have nothing to do with him because he is the greatest man I have ever met! I am just a little bit confused and I can not find my place because I do not have a job, do not develop myself, I'm standing in the  same place, I do not know what to do next ...

That's why I have decided to write this blog: to create something, realize something, to find myself, share my joys and sorrows with other people.



Hope to have a lot of positive energy :)